RECENZJE ➤
Bonarski o Rżążewskiej i „Scenach zatrzymanych”
„Wioleta Rzążewska, najciekawsza może indywidualność wschodzącego pokolenia malarzy. Jej „Sceny Zatrzymane” to malarstwo współczesne; zwodniczo pozoruje styl starej fotografii, w istocie jednak bez zmiłowania odsłania korzenie nowych elit III RP. Rzążewska ukazuje rytuały przejścia: narodziny, inicjacje w dojrzałość, małżeństwo, śmierć. W tych pracach esencja poprzedza egzystencję. To, co Dorota Masłowska osiąga w powieściach, Rzążewska osiąga obrazem. Stosuje wybuchowe środki wyrazu, zarazem jest liryczna. A przy tym – paradoksalnie – pozostaje cool, choć na powierzchni płótna trwa skłębioną opowieść o rozpadzie i pustce rytuału; malowana jest tradycja, a nowoczesność wysunięta jest przed obraz; między nimi zieje przepaść. I tak Rzążewska opowiada i niejako zamyka zranioną pamięć przysłowiowego „słoika” w słoiku ucukrzonej goryczy i – ostatecznie wyzwolenia w energiach samego malowania.” – tak o twórczości Wiolety Rzążewskiej pisał Andrzej Bonarski w katalogu wystawy „Sceny Zatrzymane”
Andrzej Bonarski – ur. w 1932 w Krakowie. Pisarz, scenarzysta filmowy, wybitny kurator, marszand. Absolwent Wydziału Matematyczno-Fizycznego Uniwersytetu Warszawskiego (1955). Jako prozaik debiutował w 1957 roku. Dziennikarz tygodnika „Kultura” i miesięcznika „Polska”. Bliski współpracownik Jerzego Grotowskiego. W filmie zadebiutował jako współscenarzysta – razem z Jerzym Suszko – Ściany czarownic (1966) Pawła Komorowskiego, komedii rozgrywającej się w środowisku narciarskim. Autor scenariuszy do kultowych polskich filmów, takich jak: „Ściana czarownic” (1966), „Dziura w ziemi” (1970), „Hydrozagadka” (1970), „Rewizja osobista” (1972), „Skorpion, panna i łucznik” (1972). Twórca scenariusza do serialu „Punkt widzenia” (1980). Od wielu lat działa również na polu sztuk wizualnych. Prywatny promotor sztuki najnowszej. Zaangażowany kolekcjoner o własnych przekonaniach i odważnych intuicjach artystycznych.
Bonarski o „Bazarach”
„Rzążewska maluje Targi, bo wie, że bez handlu nie byłoby cywilizacji. Bez cywilizacji nie byłoby kultury. Bez kultury nie byłoby malarstwa. I tu się Koło zamyka. Malarstwo największe, wielkie, małe, najmniejsze i liche, zawsze jest z handlem spowinowacone – genetycznie. Takie już ma DNA. A obrazy Rzążewskiej wiszą nie byle gdzie: w Kolekcji Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. A wiadomo, że ekonomiści to pięknoduchy i marzyciele, a nie nauki przyrodnicze czy jakaś sprawdzalna matematyka.
Rzążewska więc maluje Targi, Bazary, bazarki.
Tam, czy Okupacja, czy Demokracja, czy PRL, czy III RP, zawsze Wszystko jest: kawior, oskubana już kurka, kartofle w pięciu gatunkach, mango, konie, polędwica i karkówka, rowery, groch łuskany, suszone prawdziwki i nawet prawdziwe świeże raki dla zaprzyjaźnionych Klientów.
Impasto Rzążewskiej jest królewskie. Farba Schmincke, cudowna. A kładzie kolor jak natchniona albo po treningu kontemplacyjnym.
Czasem na płótnie też inny ślad. Anioł malarstwa czasem lubi tu czy tam zostawić monogramik, kreseczkę, kropkę. Takie małe coś, np. na obręczy roweru, a świeci, jak jaka gwiazda, tzn. przypomina.
A że Targi Rzążewskiej nie są przed-Alpejskie, ze szlachetnych i tak uspokajających marmurów, ani Hanzeatyckie, bogate, cudowne i piękne, ani egzotyczne, jak w jakiejś Samarkandzie czy Allepo (na razie Allepo zresztą już nie ma), o Stambule nie wspominamy, bo Wielki Bazar to coś w rodzaju kosmosu – to nie wina Malarki. Co się ma, to się lubi, to się kocha, rady nie ma. Targi Rzążewskiej to nasz teren, ten mazowiecki – Garwoliny, Ryki, Zegrze, niepowtarzalne w swym klimacie praskie Różyce i Szembeki, pachnące wyprawioną skórą końskich uprzęży kujawskie już Końskie. Ale tak już zadecydowała Historia, umieszczając Polaków i tym samym ich handel w geograficznym środku Europy. Niby to do malowania Rzążewskiej ma się nijak, ale jednak ma się głęboko. Zaraz jakiś z Zachodu Pinaud czy, powiedzmy, szwajcarski góral, Rastorfer, kupi Targ Rzążewskiej i ceny poszybują, jak latawce. Zacznie się handel. Niech żyje bazar, targ. Niech sobie nieświadomi mówią, że takie małopolskie Grzegórzki, to tandeta i w ogóle… a tam się obraca tak samo sztabami złota, jak workami ze śrutą. Jak wszystko, to wszystko. Na Targu w Siemiatyczach, to i pytona z Jawy można kupić, czy białego niedźwiedzia skórę z postsowieckiej Arktyki.
Prez. Trump próbuje uregulować niezrównoważone targi, ale w końcu znajduje wspólny język z Wujaszkiem Xi, który ma najpiękniejsze Targi na Świecie, bo najlepsi kupcy, to Chińczycy. Ex Oriente Lux. A światło Rzążewskiej, białe, parzące, fluor płonie. W strumieniu gazowego fluoru palą się szkło, metale – i nawet woda. Jest o czym pomyśleć. Nasz polski targ – niekiedy mówią: jarmark – jest niezastąpiony i niepowtarzalny, co zresztą i Chińczycy i Francuzy, i Amerykanie wiedzą, nagradzając nasze Pawilony Targowe na takich czy innych Targach Światowych.
Słowem, kupujcie Targi Rzążewskiej, póki Was w ogóle na to stać. Bo wnet nie będzie.”
„Rzążewska paints marketplaces, because she know that without commerce there would be no civilisation. Without civilisation, no culture. Without culture, no paintings. And so the circle of creation is complete. Painting, whether monumental, great, small, lesser, or shoddy is genetically related to commerce. It’s in its DNA. And after all, Rzążewska’s works are a part of the prestigious collection of the Cracow University of Economics. And as we all know, economists are all aesthetes and dreamers, uninterested in life sciences or testable mathematics.
And so Rzążewska paints marketplaces, fairs, bazaars.
Regardless of historical turmoils, markets are places of abundance: caviar, a plucked hen. five kinds of potatoes, mangoes, horses, smoked tenderloin steaks and best end, bicycles, split peas, dried penny bun mushrooms, and for favourite customers, even fresh crayfish.
Rzążewska’s impasto is truly majestic, with masterful use of Schmincke’s oils, and her application of colour seems inspired or an outcome of meditation.
Sometimes, a different mark is found on the canvas. This Angel of Painting likes to occasionally drop a monogram, a stroke, a point. Just a little spot, marking a rim of a bicycle wheel, and it shines like a star.
Rzążewska’s marketplaces are neither Mediterranean, built of precious and soothing marbles, nor rich, beautiful, and full of Hanseatic marvels; they are not exotic, like marketplaces of Samarkand or Aleppo (the latter temporarily nonexistent), not to mention Istanbul, with its Grand Bazaar being a cosmos in itself. But it is not her fault, for her markets are the markets of Mazovia: Garwolin, Ryki, Zegrze, the Różyce and Szembek markets of Warsaw’s Praga district with their unique atmosphere, or the Końskie market in Kuyavia, smelling of leather horse harnesses. History decided to place the Poles, and thereby their commercial endeavours, in the geographical centre of Europe. Some may think little of Rzążewska’s painting, but they should think of them profoundly. A day or two, and some western Pinaud or some Swiss mountain man, Rastorfer, buys one of her Marketplaces, and the prices will soar sky-high. The game of commerce is on. Long live the marketplace! Some ignoramus might say that, for example, the Grzegórzki market is a place to deal in junk, but I tell you that bars of gold change hands there as often as sacks of rice hulls. And in Siemiatycze, you can buy a Javanese python or a polar bear rug from the former Soviet Union.
POTUS Trump is trying to regulate unequal trade and finally finds a common understanding with Uncle Xi, who oversees the most beautiful markets in the world, for it is known the Chinese are the best merchants. Ex Oriente Lux. And Rzążewska’s light shines bright, scorching, like burning fluorine, which can burn through glass, metals, even water. Here’s some food for thought: our Polish marketplace is irreplaceable and unique, which the Chinese, French, and Americans know and show, by recognising our pavilions at world fairs with awards.
To sum up: buy a piece from Rzążewska’s latest series while you can still afford it. That won’t last long.”
Załucki o „Spotkaniu światów”
„Wioleta Rzążewska jest Artystką silną, niezależną i mądrą. To niebezpieczne słowa, zwłaszcza w czasach, gdy siła utożsamiana jest z brutalnością, niezależność stała się synonimem egoizmu, a mądrość jest czymś bliżej nieokreślonym, przez co podejrzanym. Rzążewska przywraca tym cechom ich prawdziwe znaczenie, a jest to tym bardziej godne uznania, że robi to, nie dystansując się od czasów w jakich żyje, a wręcz przeciwnie – zamykając tym samym usta niedowiarkom, jak niżej podpisany. I chwała jej za to. Rzążewska Artystka jest pewna siebie, ale nie ma w tym nic z zarozumialstwa, jest świadoma swojego talentu, ale nie nieskromna. Nie ucieka się do sztuczek, nie czaruje kuglarstwem, nie mami pseudofilozofiami, nie proponuje wynalazków, z którymi nie wiadomo co począć. Realizuje najczystsze malarstwo – prawdziwe malarstwo. Skala jej talentu pozwala jej na to, a Ona ma dość odwagi, by iść tą drogą – drogą, która dostępna jest tylko dla najzdolniejszych, chociaż nawet oni często wolą się uchylać od przynależnych takim wyborom trudności. Ale nie Rzążewska – ona idzie ku doskonałości. I jest już bardzo blisko.
Oglądając cykl „Spotkanie światów”, widać kolejny skok – tak formalny, jak i w zakresie podejmowanych tematów – o ile w obszarze zainteresowania znalazła się problematyka lżejsza gatunkowo, o tyle forma uległa zmonumentalizowaniu. Delikatność Artystki szczęśliwie odwiodła ją od tematów mocnych i ostatecznych, czułość i wrażliwość przywiodły ku światom zapomnianym, których tajemnice nie narzucają się, nie domagają poznania, nie czekają na rozwikłania. Migawki z przeszłości – tej powszedniej, najzwyklejszej – ktoś mógłby powiedzieć – zupełnie nieatrakcyjnej, pod jej pędzlem powracają i ożywają, bynajmniej nie snują się gdzieś cieniem na tle, lecz wydobyte zostały z niezłomną siłą – pewnością i swobodą, na jaką może pozwolić sobie tylko geniusz. I może to właśnie wyjątkowe połączenie potężnej i klasycznej formy oraz „cichej” treści stanowi o tak ogromnej sile wyrazu i sugestywności tych płócien. Postaci niemal posągowe, scenerie zimne i nieczułe wobec ludzkich zmagań… A pośród tego dzieci… z całą czułością i bezpretensjonalnością, jakie może ofiarować połączenie zieleni i różów. Szczerość, odwaga, uczciwość i – co tu kryć – tkliwość, którą Artystka stara się ochronić przed grubiańską dosadnością arogantów, choćby miała osłaniać samą sobą.
Czego życzyć Rzążewskiej? Aby osiągnęła perfekcję? Oczywiście. Lecz niech się w tym nie śpieszy, niech zwiedza i odkrywa nowe Światy, niech czasem i się myli, bo nawet to robi cudownie. Wiadomo przecież, że i tak dotrze do swego celu.”
„Wioleta Rzążewska is a artist who is strong, independent, and wise. These are dangerous words, particularly in times in which strength is identified with brutality, independence has become synonymous with egoism, and wisdom is something undefined, and thereby suspicious. Rzążewska returns the original meaning to these words, and it is the more creditable because she does not distance herself from the times she is living in. Quite the contrary. If you doubt it to be possible, then see for yourself, as did the doubting Thomas writing these words. Rzążewska as an artist is confident, but not conceited; aware of her own talent, but not haughty. There is no cheap trickery, sleights of hand used to deceive, nor does she invent obfuscating pseudo-philosophies one knows not what to do with. Rather than that, her work is painting pure and true. It is possible thanks to the scope of her talent, and her courage to go down the path which is only accessible to the most talented, though they may often prefer to dodge the difficulties which come with the path’s choice. But that is not the case with Rzążewska, who boldly strives for perfection. And she is already very close.
The Different Worlds series is another leap for her, both in terms of form and in the choice of the topic: while the subject she chose this time is lighter, the form is more monumental than ever before. The artist’s gentleness has fortunately led her away from heavy topics touching on finality, her tenderness draws her towards forgotten realms of discreet secrets that do not expect to be discovered or resolved. Vignettes of an everyday, ordinary past, which someone might call unattractive, come back to life under the stroke of her brush. They do not lurk in shadowy corners, but come to life with an extraordinary force, confidence, and ease, which only a genius could achieve. And perhaps it is this combination of a majestic and classical form with the tranquil subject that makes for the enormous power of expression and meaningfulness of these works. The figures are statuesque, the sceneries cold and unfeeling towards human struggle… And among all that, children, depicted with all the tenderness and unaffectedness that a combination of green and pink hues could offer. Candidness, courage, honesty are combined with tenderness, which the artist tries to protect from the boorish crudeness of the insolent, even if she had to shield it with her own body.
What can we wish to the artist? That she achieves perfection? Naturally. But she should not rush towards it, but rather explore and discover new worlds, even if she sometimes gets lost. For even her missteps are exquisite. Regardless of anything, she is certain to reach her goal.”
ARTYKUŁY ➤
- Marcin Krajewski, Potrzeba wspólnoty, Magazyn Arteon, nr 9/2018
- Janusz Miliszkiewicz, Rewolucja na aukcjach malarstwa, Dziennik Rzeczpospolita, 11-01-2019
- Ranking Kompas Młodej Sztuki, 2019
PUBLIKACJE ➤
- Katalog wystawy „Lubelska Wiosna”, Lublin 2021
- Katalog wystawy IV Ogólnopolskiego konkursu im L. Wyczolkowskiego w Bydgoszczy, BWA w Bydgoszczy, 2020
- Katalog „Spotkanie światów”, Warszawa, 2019
- Katalog wystawy Sto lat!, Nowohuckie Centrum Kultury, Kraków, 2018
- Katalog wystawy II Ogólnopolskiego Konkursu Malarskiego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, BWA w Bydgoszczy, 2016